FRONTEM DO WROGA!
Na wojnie ze stresem

Nauczyciel wchodzi do klasy i na wita uczniów słowami:

"Wczoraj obierając ziemniaki nóż na was ostrzyłem o krawędź naczynia"


"Przewrócona do góry nogami"
Tak można nazwać popularną relację między nauczycielem a uczniem, uczniem a szkołą/ezgaminem.

Jak to jest, że dzieci zanim pójdą do prawdziwej szkoły, jeszcze w domu bawią się w szkołę - jeden gra rolę nauczyciela, drugi ucznia, odpytują się, stawiają sobie piątki itd.

Idą do pierwszej klasy z pięknymi plecakami, bajecznie kolorowymi piórnikami i zeszytami, pełni nadziei, że to będzie naprawdę super, że nauczę się tylu rzeczy, poznam kolegów....

A tu...
Po kilku tygodniach czar pryska.

Realia są niestety inne (nie tak kolorowe)


KOGO za to winić?

W całej tej wojnie ze szkolnym/egzaminacyjnym stresem biorą udział następujące osoby:

Nauczyciel
Ty
Jego charakter
Twój charakter
Sposób prowadzenia lekcji
Twój sposób uczenia się
Charakter stresującej sytuacji




W naszym przypadku wygraną ma być - stres-free sytuacja.


Kto jest tu największym wrogiem i kogo bić?
Niestety prawie każdy jest tutaj wrogiem, z którym należy walczyć:

Nauczyciel
Teoretycznie rzecz biorąc ma dobre chęci. Jego celem jest, abyś się czegoś nauczył, abyś nabył niezbędnych ci w dalszym życiu informacji/umiejętności.
Cel jest chlubny i jak najbardziej prawidłowy. Nauczyciel więc stara się jak tylko może wypełniać swoją misję i walczy z wrogami stojącymi mu na drodze - głównie z twoim nieuctwem.
Ale czasem przeszkadza mu w tym


jego charakter,
i stąd biorą się komentarze jak te, które przeczytałeś obok:

"Kuba, jak ja cię kopnę w kostkę, to zobaczysz jak będziesz przez tydzień kulał. Buty mam twarde"

"Bo ja cię zaraz rozszarpię!"

Itd.

Niestety nie wszyscy nauczyciel potrafią trzymać w karbach swe emocje, ani odpowiedzialnie podchodzić do wypełniania swego zawodowego celu.

Z tego właśnie wynika większość problemów i "wojen" między nauczycielami i uczniami.
Ten czynnik akurat JEST CHORY i dobrze by było go zwalczyć. Niestety to już jest ich problem, a tobie pozostaje jedynie trzymać w karbach swoje emocje, aby nie dawać się wciągnąć w tą "wojnę", bo w jej wynikiem jest przegrana dla każdej ze stron = zszarpane nerwy, tudzież pały (jedynki) lub siekiery :-) mogą pójść w ruch - a jak słyszymy z doniesień prasowych czasem naprawdę idą :-(

Do tego wszystkiego niestety dokłada się również


system prowadzenia lekcji,
który nie zawsze jest nazbyt interesujący - delikatnie mówiąc.

Nie rozważam odgórnego edukacyjnego systemu opartego głównie na wtłaczaniu faktów i określonych umiejętności do głowy. Wysokiego wyniki eksperymentalnych szkół przyśpieszonego uczenia, jakich jest dosyć dużo w USA, dowodzą, że nadszedł już czas głębiej zastanowić się nad systemem, i chociażby próbować go ewoluować - zgodnie z wiedzą i odkryciami na temat efektywnej nauki. Ten odgórny czynnik jest jakby jednym z korzeni naszego problemu - stresu. Chory system rodzi chore owoce.

ALE nauczyciele powinni być na tyle inteligentni i wytrenowani, aby umiejętnie obchodzić ten problem, i robić "dobrą robotę" pomimo ogólnie złego systemu.
Niestety ty również niewiele możesz w tej kwestii, ale możesz zostawić ten problem i poczekać aż sam zgnije, wówczas się go wyrzuci i zrobi nowy - lepszy (to pewnie nie stanie się za twojej kadencji :-) ) Dlatego lepiej rozważyć jaka winę za swój szkolny stres ponosisz


Ty
niewiniątko, które mimo wszystko ma jak najbardziej dobre zamiary... tylko że jakoś tego nie widać. :-)
Teoretycznie rzecz biorąc faktycznie masz dobre zamiary. Jesteś w szkole po to, by się czegoś nauczyć. Jeśli już studiujesz - no to jest to już dokładnie twoja wina/decyzja, że jesteś w takich a nie innych warunkach.

Tak samo jak dzieci - które przed pójściem do szkoły mają wielki motyw by się uczyć, i podobnie jak studenci, którzy są już na tyle dorośli, że "wiedzą co i po co robią" i na swoją własną odpowiedzialność "pakują się" w określone warunki (czytaj: idą na studia) - TY jesteś teoretycznie niewinny.

Twój cel jest oryginalnie podobny do celu nauczyciela - nauczyć cię (się) nieodzownych umiejętności i nabyć niezbędnej wiedzy.
Więc teoretycznie rzecz ujmując zarówno ty jak i nauczyciel macie wspólnego wroga - twoje nieuctwo i


Twój charakter,
który jak wiesz, niestety nie zawsze jest najwyższych lotów.

Pomimo tego, że pewną część charakteru już masz wbudowaną w siebie i jej nie zmienisz, jego zdecydowana większość wyrasta w oparciu o bodźce, których dostarcza ci otoczenie - m.in. szkoła/nauczyciele.

I tutaj kawałek koła się zamyka, ponieważ widząc rozhisteryzowanych nauczycieli chcących usadzić cię za wszelką cenę - nie możesz mieć innych reakcji jak otwierający się scyzoryk w kieszeni. :-)

Przesadzam oczywiście; jestem pewien, że taki gatunek nauczycieli jest już na wymarciu. Ale faktem jest:
krytyka skierowana bezpośrednio do ciebie - typu:

"Ty będziesz trup zaraz.
Czego rżysz tak?
Durna pało!!
Kryminalisto!!
"

rodzi równie :-) negatywne odczucia.

Nauczyciel powinien być świadomy podstawowych zasad praktycznej psychologii, które mówią, że pochwała prowadzi do wyższych osiągnięć, wzmacnia chwalone zachowania, a krytyka (również prowadzi do tego, ale wyjątkowo zdeterminowanych i dorosłych osobników) zwykle rodzi niechęć, raczej nie przyczynia się do wzrostu wyników - delikatnie mówiąc.
A zwłaszcza krytyka skierowana do ciebie, zamiast do twego charakteru, twych czynności - które czasem jak najbardziej trzeba skrytykować.

Jeśli słyszysz krytykę skierowaną do siebie, zamiast wyraźnie uwypuklającą błąd w sztuce jaki pewnie popełniłeś - to nie emocjonuj się. Jest to ewidentny brak wiedzy ze strony nauczyciela i możesz wówczas na niego patrzeć ze współczuciem, a nie złością.

Ale za krytykę dotyczącą twego charakteru powinieneś być wdzięczny - w końcu teoretycznie przyjęliśmy, że to również jest twym celem, więc taka krytyka popychająca cię do wyższych szkolnych wyników jest (powinna być) jak najbardziej przez ciebie oczekiwana.

Ale za szkolny stres przed wszystkim winę ponosi


twój styl uczenia się
lub raczej nie uczenia się - mówiąc wprost.:-)

Niestety nie ma na to innej rady niż ta, o której doskonale wiesz.
Chcesz żyć w stres-free warunkach - po prostu ucz się.

Jest to najsilniejszy czynnik dzięki któremu pozbędziesz się stresu:

Nauczyciel nie będzie miał za co na ciebie wrzeszczeć,
diabełek jego charakteru nie będzie musiał pokazywać swych rogów i wyżywać się na tobie atakując zarówno ciebie jak i twój charakter i nieuctwo.
Wręcz przeciwnie może załapiesz pochwałę, co jeszcze bardziej umocni cię w twych wysiłkach i przyczyni się do jeszcze wyższych wyników.

Jeśli dodatkowo poznasz zasady efektywnej nauki - których kilka znajdziesz w naszych kursach - to będziesz w stanie sam własnymi siłami pokonać obecny nie najlepszy edukacyjny system, obejść zarówno ten jak i problem niezbyt zaawansowanego sposobu prowadzenia lekcji.


Więc aby pokonać stres wystarczy tylko dobrze się uczyć?
Nie, nie tylko dobrze się uczyć, ale trzeba wiedzieć jak się uczyć, ponieważ "pies w szczegółach pogrzebany", (czyli w tajemnicach efektywnej nauki) o których często nie wiesz, nawet jeśli "dobrze się uczysz".

Czyli temat stresu mamy już w 80-ciu % z głowy, ale pozostał jeszcze
  Co mówią nauczyciele
do uczniów



Kojarzysz mi się z dzieckiem specjalnej troski.

Cymbalistów wielu nie trzeba szukać w "Panu Tadeuszu", wystarczy spojrzeć na waszą klasę.

Czasem myślę, że wasz ulubiony zespół to zespół Downa.

Ucz się chociaż elektryczności, to w przyszłości będziesz mógł obsługiwać elektrycznego pastucha.


Nadajesz się do rozwiązywania sznurowadeł, a nie zadań z matematyki.

Rozum u ciebie taki, jak spódniczka. Mini.

Wy, jak psy Popowa reagujecie tylko na dzwonki.

Jesteś dziewczyna pierwsza klasa. Szkoły podstawowej.

Wśród was czuję się jak kapitan. Nie udawajcie tylko, że nie wiecie dlaczego, bałwany.

Pokazałeś już nam wszystkim swój gwóźdź programu. Szkoda tylko, że był zardzewiały i tępy.

Gdy w zimie dzieci będą lepić bałwana, to możesz być dla nich modelem.

W wymyślaniu dla was ocen przychodzą mi tylko na myśl cyfry mniejsze od zera.

Żeby nie wasza klasa, to bym świętą została.

Podłączę 220V i będę patrzył jak podskakujesz.

Piątki będą, ale jak sobie narysujecie.

Na was, to nawet szkoda tracić amunicje 8mm.

Wszystko jasne? Bo będę ciął jak młodą kapustę.

Chodź tu na widelec.

Bo zacznę dziewczynkami rzucać.

Słuchaj, stary, powinienem ci dać 50 tys. nagrody za to, że z dnia na dzień kołowaciejesz i ogłupiasz całą klasę i mnie. Ty kołowaciejesz odwrotnie proporcjonalnie do czasu. Paszkowski, dostajesz ode mnie na przerwie hot-doga i jedynkę w dziennik. Paszkowski, opamiętaj się wreszcie, tak nie można.


Jak mi, Kuba, jeszcze raz otworzysz buzię, to zobaczysz, jak cię spięściuję.

Edyta jest? Przynieśli ją diabli, czy nie przynieśli?

Paszkowski, ja cię wezmę, postawię na środek i spiorę. Może cię wreszcie ocucę.

Dębski, ty jesteś [...] pniak, but. Ciebie można objąć dwoma kryteriami: kompletny niezdolniacha lub zgnilec, to jest próżniacha, albo taki duży zgnilec, czyli zgniły zgnilec.

Kuba, jak ja cię kopnę w kostkę, to zobaczysz, jak będziesz przez tydzień kulał. Buty mam twarde.

Jak jeszcze nie byłeś bity, to będziesz, zobaczysz, ta dzida, położę cię tu i będę prał.

Dobra, Mazur, siądź na miejsce, zatłukę cię na przyszłej lekcji.

Łap klamkę z drugiej strony i bywaj zdrów.

Kuba, ty byłeś bida, jesteś bida i będziesz bida.

Kowalska, skończona jesteś!

Bo ja cię zaraz rozszarpię!

Co za "już" gnoju?

A ty co - zgłupiałeś?

Mogę ci huknąć, co se myślisz?

Ty będziesz trup zaraz.

Co za jęki? Co za jęki u was ciągle?

Czego rżysz tak?

Z wami tylko do ZOO...

Durne pały!!

Kryminalisto!!

Tylko mi spróbuj chamie!

Zamknij się! Nie marudź!

Banda pajaców.

Przestańcie rechotać jak konie!

Zatkaj się!!

Co? Będziecie się znowu podniecać?

Bo w gębę zaraz...

Łeb ci urwę.




Przedrukowane za uprzejmym pozwoleniem Wojciecha Sieji
www.lo.trzemeszno.prv.pl


charakter stresującej sytuacji.
na który już nikt nie pomoże.
Jedynie czas - najlepszy lekarz - może pomóc.
Problem znika dopiero kiedy zniknie sprzed oczy - czyli już po egzaminie. Ale wyjście strusia nie jest tym czego zapewne oczekujesz.

Fakt, charakter stresującej sytuacji jest często nie do przejścia;
ale on również ma swoje korzenie, które po ich ścięciu - powinny go uśmiercić.

A korzeniami tymi są :

Nauczyciel
który zamiast pomagać ci uporać się ze stresem i zlikwidować go, często wręcz przeciwnie - dokłada jeszcze do pieca krzykiem, naburmuszoną miną, wielkim dystansem jaki buduje robiąc z siebie nie wiadomo kogo.

Jego charakter
i wizja z jaką traktuje odpytywanie/kartkówkę/egzamin jest bezpośrednią przyczyną szkolnego stresu. Jego pro- lub anty- zachowania.


System prowadzenia lekcji,
a raczej odpytywania/kartkówki, co jest powiązane z poprzednim punktem. Ogólny nastrój który nauczyciel buduje wokół "momentów sprawdzających", również powoduje nieprzyjemne reakcje :-) subtelnie to wyrażając.

Ty.
Jak zwykle teoretyzując :-) moment sprawdzanie rezultatów jest dla ciebie korzystny i powinieneś się z niego cieszyć, że taki czas nadszedł i mogłeś zaobserwować czarno na białym czy twoja nauka dała owoc czy nie.
Więc teoretycznie to nie TY jesteś powodem swego stresu. Dzięki prawidłowemu uświadomieniu sobie co ja naprawdę chcę z tej szkoły/studiów wynieść, możesz widzieć egzamin jako naprawdę super sprawę - szansę sprawdzenia się i zrobienia postępu - nawet jeśli nie zdasz.
Mógłbyś nie wiedzieć - bez egzaminu - że twa wiedza nie sięga wymaganych standardów.
A ewentualny stres towarzyszący egzaminom zdawanym z taką świadomością to mały, korzystny dreszczyk emocji, który w tym przypadku jest jak najbardziej wskazany.

Wiec Ty jesteś jak zwykle niewinny :-), ale przeszkadza ci

Twój charakter,
ponieważ schodząc z teorii na ziemię :-), niestety często nie widzisz szkoły i swej obecności w niej w prawidłowej perspektywie.
Do tego dochodzą zbudowane w oparciu o przeszłe bodźce (krzyki nauczycieli, stworzona przez nich groza towarzysząca odpytywaniu) reakcje jakie się pojawiają u ciebie w czasie egzaminu/odpytywania/kartkówki. Bladość, słabość bliska omdleniu, jeżący się włos, pot spływający po karku :-) itd., wzmocnione

twym system uczenia się

czyli jak już ustaliliśmy nieuctwem. :-)




Te wszystkie chore postawy: postawa nauczycieli i twoja postawa wobec jakże chlubnego celu - twej wiedzy, umiejętności i momentów ich weryfikacji - rodzą tak gorzki owoc.

Skrajnie niepotrzebny negatywny stres!

Co robić, aby ostatecznie pokonać stres?
Trzeba otoczyć wroga i załatwić go zmasowanym ogniem ze wszystkich stron.
Czyli:

Nauczyciel
- zostaw go w spokoju. Gość jest niewinny i ma dobre chęci. Daj mu żyć :-) Możesz delikatnie walczyć z

Jego charakterem
sugerując mu aby się czasem zastanowił nad tym co mówi i co robi.
Ale możesz to robić jedynie w przypadku nieuzasadnionych erupcji wulkanu jego nauczycielskiej ciemnej strony. Co - jak doświadczenie szkolne pokazuje - bardzo rzadko ma miejsce. Zwykle te erupcje uzasadnione.
A z takich powinieneś się cieszyć, chyba że kierowane są bezpośrednio do ciebie.
Wówczas masz prawo, a nawet obowiązek wskazania nauczycielowi aby się czasem zastanowił nad tym co mówi i co robi, bo naprawdę nie jesteś z zespołem Downa, ani nie potrzebujesz być "nafaszerowany ołowiem", więc wzywanie "plutonu egzekucyjnego" aby zaprowadził porządek w klasie wydaje się być zbędne :-).

Dzięki temu, nauczyciel zrobi postęp i może faktycznie zastanowi się....
Chociaż wątpliwe, bo jeśli doszedł już do punkty w którym padają z jego ust takie słowa, to pewnie proces może być już nieodwracalny i pozostaje ci jedynie czekać na moment, kiedy zostaniesz dyrektorem, to go zwolnisz :-)

Ale możesz lub możecie go delikatnie poprosić - jeśli faktycznie daje wam w kość - aby przynajmniej w czasie odpytywania i egzaminu nie siał takiej grozy, bo naprawdę się uczyłeś i naprawdę chciałbyś dostać ocenę "większą od zera", a jego krzyki i stres który dzięki temu łapiesz blokuje dostęp do przyswojonej wczoraj wiedzy.

Ale możesz stawiać bardziej zdecydowany opór

Systemowi prowadzenia lekcji.
Jeśli faktycznie znasz się na tym i wiesz coś o tym, lub przynajmniej dużo słyszałeś, to możesz otwarcie zasugerować, że lekcję można prowadzić o wiele ciekawiej, bardziej 'z jajem", zaprojektowaną w ten sposób, że naprawdę nie trzeba będzie "podłączać 220V by patrzeć jak podskakujecie."
Będziecie to z przyjemnością sami od siebie robić, mając za naturalne "źródło energii" - nie elektryczną, ale swą własną motywację - zbudowaną właśnie na bodźcach których dostarcza prawidłowo prowadzona lekcja.

Ataki których celem nie jest ani nauczyciel, ani jego charakter lecz jedynie metody prowadzenia lekcji, w dodatku ujęte w sposób nie "anty- jego metody", ale "pro- nowe ulepszenia", o których on pewnie nie słyszał lub których nie stosuje, nie bolą tak bardzo nauczyciela.

A z pewnością możesz zasugerować, żeby zamiast "gnoić cię i dusić"- czyli ogólnie "nie pomagać" w czasie egzaminu, może budować przyjazną atmosferę, wspierającą spokojny przepływ wiedzy w twej głowie. Spokojne słowa, uśmiech, przyjazne motywujące komentarze, WSPÓŁPRACA innymi słowy, wsparta PRZYJAŹNIĄ i świadomością wspólnego celu - ...eech, marzenie.
Ale marzenie jest źródłem i początkiem wszystkiego. Spróbuj go zrealizować.
W końcu to


Ty
jesteś oryginalną przyczyną problemu. Przecież to Ty jesteś w tej szkole lub na studiach. Gdybyś tam nie był, nie było by żadnego problemu ze stresem podczas egzaminów. Czyż nie?

Wpakowałeś się do tej szkoły/na studia w określonym CELU który prawdopodobnie straciłeś z oczu - stąd te wszystkie problemy.
Zatem - uświadom sobie wyraźnie swój cel = po co do jasnej .... :-) uczysz się tego wszystkiego i przechodzisz przez te egzaminy.

Ta świadomość powinna przynieść ci inną wizję siebie, szkoły, swej nauki i egzaminów. A za tą wizją pójdą prawidłowe czynności - może w końcu zaczniesz się uczyć i widzieć nauczycieli jako asystentów na drodze osiągania twego celu, a na ich ewentualne błędy i potknięcia będziesz przymykać oczy i nie emocjonować się. W końcu kto jest bez grzechu niechaj......


Ta świadomość pozwoli ci z inną wizją popatrzeć na egzamin - co powinno w ogóle zdjąć wszelki negatywny stres i strach jaki przed nim czujesz, pozostawiając mały dreszczyk pozytywnych emocji, wspierający i podnoszący twe wyniki, popychający cię do wyższych osiągnięć.
Za tą świadomością powinna pójść zmiana

Twego charakteru
na razie zbudowanego na tych wszystkich negatywnych bodźcach. Wewnętrzne poważne motywacje i przekonania są najbliższe "sercu", i jako takie mają najsilniejszy wpływ na twoje reakcje i działanie, zdolne są przytłumić wpływ złych bodźców jakich byłeś obiektem ze strony np. szkoły.

Więc utnij problem u korzenia - zmień wizję - a zmieni się wszystko a szczególnie


twój sposób uczenia się,
który ponosi główną winę za twój stres - jego full obecność lub brak.
Bo nawet jeśli wszystko będzie "miodzio":
- nauczyciel - do serca przytul.. :-)
- o anielskim charakterze,
- będący mistrzem w prowadzeniu lekcji, i nawet jeśli
- TY będziesz miał prawidłową wizję, i
- będziesz miał mocny odporny na wszystko charakter,

to jak się nie będziesz uczył - wszystko się rozwala. I nie pomoże
nawet doskonały

charakter prowadzenie weryfikacji

czyli egzaminu. Bo co wówczas egzaminować - pustkę w głowie? Wynik jest oczywisty - "mniejszy od zera" :-)

Ale zakładam że się uczysz, więc pozostaje mi tylko zaproponować ci, abyś robił to lepiej. Nie tylko "uczył się", ale uczył się efektywnie, na full - w pełni korzystając z możliwości jakie posiada twój mózg, a których na razie nie wykorzystujesz. A to pewnie by ci pomogło.

Jakkolwiek temu czynnikowi - charakterowi prowadzenia weryfikacji też powinno się dostać (jako że przypomina jesteśmy na wojnie ze stresem)

A możesz mu dokopać np.:

prosząc nauczyciela o próbne odpytywanie/kartkówki - byś przywykł do stresujących sytuacji - które dzięki temu później nie będą już tak nieprzyjemne
trenując sam - sposobem jaki poznałeś w poprzednim rozdziale - wizualizacją.
trenując z kumplem - sposobem ..-||-.....w przed poprzednim...-||-.. - symulacją.
uświadamiając sobie realne konsekwencje wyniku - i nie myśląc, że świat się zawali jak nie zdasz - pewnie się nie zawali, baa, nawet się nie ukruszy ani odrobinki
chłodząc swe podejście do niego - przez nie-dorabianie mu wielkich rogów, bo takich nie ma - nawet ta osławiona MATURA!

a przed wszystkim przez

STOSOWANIE tych wszystkich rad, o których przeczytałeś powyżej i jakie znajdziesz w wielu publikacjach na ten temat. Powinny pomóc.



Ale jeśli NIE ZAMIERZASZ ICH STOSOWAĆ - to nie miej pretensji do nich, że nie działają.

Proś wówczas o pomoc Boginię Fortuny i Dobrego Losu - może Ona się do ciebie uśmiechnie i w czasie egzaminu zdejmie stres jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - w którą jest z pewnością wyposażona - i to najnowszą - Intel Inside podkręconą na 600 MHz - wersję . :-)




A teraz, by jeszcze bardziej się odstresować, wrzuć sobie na luz i poczytaj kilka dobrych kawałów